Odkąd pamiętam panie od angielskiego zawsze przynosiły na lekcje oprócz teczek pełnych kserówek mnóstwo magii. To na angielskim po raz pierwszy można było słuchać płyt cd, nauka była połączona z zabawą a piękne zagraniczne książki same zachęcały do nauki. Były napisane specjalnie po to, żeby się czegoś nauczyć, a nie po to, żeby po prostu były. Zawierały podsumowania pod koniec każdego rozdziału, słowniczki ze słówkami oraz pytania pomagające w powtarzaniu.
Kiedy poszłam na dietetykę wszystko wydawało się tak nowe i ciekawe, że język angielski wykładany na studiach zszedł na dalszy plan. Nikt na korytarzach na ul. Trojdena nie zastanawiał się jaki jest poziom z anglika. Angielski był po prostu jednym z tych łatwiejszych przedmiotów.
Moje wspomnienia dotyczącego angielskiego na studiach obudziła właśnie wydana przez PZWL książka pt ,, English for Dietetics”. Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na pytanie czy panie uczące angielskiego na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym odetchnęły z ulgą w związku z ta publikacją. Mogę za to odpowiedzieć na pytanie czy ja odetchnęłam z ulgą , że z tej książki nie uczyłam się w czasie studiów.
Powinnam od razu zaznaczyć, że we wstępie książki napisane jest, że książka będzie wartościowa dla: ,,studentów, specjalistów zajmujących się dietetyką i ich pacjentów.” Moje przemyślenia będą z perspektywy dawnej studentki, a obecnie specjalisty dietetyki. Publikacja zawiera treści, które obejmują bardzo znaczną część programu dietetyki. Znajdziemy w niej rozdziały związane z biochemią, anatomią, układaniem jadłospisów czy też przeprowadzaniem wywiadu żywieniowego.
Ćwiczenia są dosyć zróżnicowane (mimo, że odnoszę wrażenie, że jednym z ulubionych poleceń autorek jest tworzenie poszczególnych części mowy np. to compose, composition, composed) i uwaga! Na końcu książki zawarte są odpowiedzi. Dzięki temu nauka w domu rzeczywiście wydaje się być łatwiejsza. Na początku każdego rozdziału znajdują się otwarte pytania służące rozgrzewce (warm- up). Już kiedyś się nad tym zastanawiałam czy nie większą wartością byłoby wypisanie podstawowych zwrotów i słówek w takim zadaniu. Dzięki temu uczeń wypowiadając się może użyć przygotowanych form i zwrotów. Wydaje mi się, że dzięki temu można nauczyć się o wiele więcej niż próbując rozmawiać powtarzając cały czas te same słowa, które odnalazło się w czeluściach pamięci. Jednak myśl, która nie chciała mnie cały czas opuścić czytając tę książkę to uczucie, że została ona napisana przez polskich dietetyków i po prostu przetłumaczona. Ten czar języka angielskiego, który towarzyszył mi całe życie znikł. Nic nie było tak przyjemne ucząc się angielskiego na dietetyce jak fakt, że na xerówkach wyszperanych przez panie w internecie można było poczuć jak naprawdę wygląda dietetyka w Wielkiej Brytanii czy Australii. Wstyd się przyznać, ale parę razy na angielskim dowiedziałam się rzeczy , których nie wiedziałam po polskich zajęciach dietetyki. W przypadku tej książki informacje przekazywane w niej stawiają na naukę języka. Pozostałe informacje są jedynie tłem. Być może bardziej wartościowe byłoby połączenie obu tych zadań.
Bardzo liczyłam, że w książce będzie poruszony temat tłumaczenia zagranicznych artykułów. Oczywiście to wyjątkowo trudne przekazać to na paru stronach, jednak nie ukrywam, że w obecnej sytuacji to podstawowy aspekt, którego oczekiwałabym od książki dla dietetyka specjalisty. Częściowo autorki próbują pomóc w nauce tłumaczenia tekstów, jednak warto by było rozszerzyć to o kolejne rozdziały.
Podsumowując warto przejrzeć książkę przed zakupem, ponieważ w zależności od tego czego ktoś od niej oczekuje może być zadowolony lub nie. Wydaje mi się, że jest ona przeznaczona przede wszystkim dla osób, które zaczynają swoją przygodę z dietetyką. Które dopiero rozpoczynają studia i nie wiedza na jakim będą poziomie w porównaniu do reszty grupy. Książka pomoże również w powtórzeniu specjalistycznego słownictwa. Ale czy umożliwi poznanie nowych zwrotów i słówek absolwentom, tego nie wiem.
p.s Do tego wreszcie się dowiedziałam czym różni się nutritionist od dietitian. A Wy wiecie?
Właśnie wczoraj do mnie dotarła. Życzę miłej nauki fachowego słownictwa:)
Chcę przeczytać, gdzie mogę to dostać stacjonarnie?